11 maja 2024r. Imieniny: Igi, Miry, Lwa
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Zasadniczy błąd myślenia o służbie zdrowia

1.

 Kilkanaście lat temu pewien prywatny lekarz w Garwolinie poszukując asystentki zaproponował pracę względnie młodej emerytce - wieloletniej instrumentariuszce oddziału chirurgicznego. Ta bystra osóbka spędziła dzień w jego praktyce ucząc się błyskawicznie procedur. Jednak kilkakrotnie wypadła z rytmu, nieruchomiała, próbując ukryć uczucia popadała w zakłopotanie - działo się to gdy lekarz przyjmował od pacjenta pieniądze. Prawdopodobnie fakt przekazywania z rąk pacjenta do rąk lekarza zapłaty był dla szpitalnej siostry - która przepracowała życie zawodowe w "bezpłatnej" służbie zdrowia - nie do zaakceptowania, był dla niej czymś skandalicznym, parszywym, złym. Zapewne dlatego ostatecznie nie podjęła tej pracy.

  Oczywiście płacenie za leczenie jest czymś tak normalnym jak płacenie piekarzowi za chleb powszedni, ale ideologia komunistyczna zdeformowała widzenie pewnych sektorów życia, nie tykając innych. No i płatność w służbie zdrowia (nie mylić z łapownictwem w państwowej służbie zdrowia) w świadomości zbiorowej stała się aktem pokrewnym złodziejstwu.

2.

 Zaryzykuję stwierdzenie, że 30% porad i zabiegów leczniczych w Polsce wykonywanych jest prywatnie, a 70% - w Narodowym Funduszu Zdrowia. Jaki powinien być stosunek władzy do pacjentów i medyków sektora prywatnego?

 Wdzięczność, to powinna być wdzięczność, bo dzięki rezygnacji pacjentów z wykorzystania swojej składki zdrowotnej i innych podatków na państwowe wydatki prozdrowotne, oraz inwestycjom prywatnych medyków w swoich placówkach, więcej publicznych pieniędzy trafia na leczenie pozostałych przy NFZ pacjentach i dla medyków NFZ. Krótsze są tam kolejki po leczenie. Po wtóre - nieporozumienia w leczeniu (np. kolejki) w sektorze prywatnym są tylko problemem na linii pacjent - medyk, nie obciążają państwa. Wraz z tą wdzięcznością elity państwa powinny choćby symbolicznie wesprzeć sektor prywatny - choćby przez pochwałę w publicznych programach telewizji i radio. Należałoby nazwać po imieniu ludzi umiejących się poruszać w prywatnej służbie zdrowia i gotowych płacić za nią ludźmi bardziej wolnymi, samodzielnymi, niekłopotliwymi, a nie traktować ich jako życiowych cwaniaków.

 Tymczasem w przestrzeni medialnej często pojawia się utopijny pomysł takiego usprawnienia publicznej służby zdrowia "za każdą cenę", aby sektor prywatny zanikł jako zło. To myśl komunistyczna.

"Polska Ludowa nie lubi tych, do których nie dopłaca."

Jan Pietrzak, 1980

3.

 Publiczny i prywatny sektor ubezpieczeń są skazane na współistnienie. Akceptując tę tezę wchodzimy na drogę możliwości poprawy obecnego stanu rzeczy. Ponieważ im więcej pacjentów przechodzi do samofinansującego się sektora prywatnego, tym więcej pieniędzy na głowę pacjenta pozostałego w dotowanym (np. budowa szpitali) systemie NFZ, to należy tworzyć warunki do korzystania pacjentów z prywatnej służby zdrowia. Do tego - pośrednio - prowadziłoby uwolnienie ubezpieczeń. Być może w ciągu kilkunastu lat proporcje korzystania z dwóch sektorów można by odwrócić: 30% korzystałoby z publicznej służby zdrowia, a 70% z prywatnej. Byłoby to zgodne nawet ze stwierdzeniem socjalisty (cytuję z pamięci):

"Socjalizm polega na tym, że 70% zaradnych pomaga 30%-om niezaradnych, a nie odwrotnie".

Jacek Kuroń, 1990

 Jednak nawet gdyby - teoretycznie rzecz biorąc - system indywidualnej wolności wyboru ubezpieczenia był w skali społecznej statystycznie gorszy, to i tak powinien istnieć, bo żadnej osoby nie wolno krzywdzić żeby większości było lepiej.

4.

 Winne są sądy. Panowaniu socjalistycznej "religii" krzywdzącej pacjentów płacących całe życie wysoką składkę, drobne choroby leczących prywatnie a przy poważnych chorobach zapisywanych do wieloletnich kolejek winne są sądy. Dlaczego NFZ nie płaci odszkodowań za wyznaczenie terminu terapii onkologicznej "za 3 lata"? Taki precedensowy werdykt zburzyłby jednego dnia rządy obietnic bez pokrycia, tego jawnego oszustwa ubezpieczeniowego.

5.

 Dlaczego sądy dopuszczają krzywdę tego czy owego konkretnego pacjenta? Bo nie oceniają spraw ludzkich indywidualnie, personalistycznie, ale kolektywistycznie i socjalistycznie. Sędziów nauczono oceny: "To prawda, że system długich kolejek do "bezpłatnego" leczenia zabił Abackiego i Babackiego, ale dla większości pacjentów, statystycznie, okazał się wystarczający. Prawdopodobnie przy traktowaniu indywidualistycznym Fabackiemu, Gabackiemu, Habackiemu nie starczyłoby pieniędzy  ubezpieczenie zdrowotne, więc socjalizm trzeba utrzymać. Z punktu widzenia społeczeństwa jako stada tak będzie lepiej".

 Nie będzie, bo człowiek jest z natury indywidualnością, autonomem. Następstwa odrzucenia tej prawdy doprowadzą do takiej następczej deformacji ludzkiego postępowania (uczy o tym teoria gier), że wykoncypowana "wyższość" socjalizmu rodzi więcej zła, niż zwykła ilość zła. Sumarycznie rzecz biorąc - postawy indywidualistyczne (wspierane werdyktami sądów) sumują się po latach w społeczeństwo gospodarniejsze i odpowiedzialniejsze, postawy socjalistyczne (nakręcane werdyktami kolektywistycznymi) sumują się w społeczeństwo pasywne i narzekające jak postacie z dziennika tv Piotra Kraśki.

 Brak troski o osobiste ubezpieczenie jest zły. Oczywiście pierwszeństwo przyjęcia na terapię przed kloszardem powinien mieć człowiek ubezpieczony. Kogo oburza to twierdzenie?

 Dogmat religii socjalistycznej (a konkretnie - bezpłatne leczenie wszystkich chorób u wszystkich ludzi) należy oddzielić od państwa polskiego. Kto jest jego wyznawcą niech płaci składki na tacę w Towarzystwie Ubezpieczeń "Socjalizm", ale bez prawa zmuszania innych do płacenia na tę oświeceniową religię.

6.

 Dla poprawy życia ludzi konieczny jest wzrost gospodarczy. A ten rozkręciłby się po zmniejszeniu podatków. Przeciętny pracowity Polak powinien zarabiać 7000 złotych miesięcznie i z tych pieniędzy samemu płacić - między innymi - za ubezpieczenie: 500 złotych miesięcznie za rodzinę, za szeroki pakiet świadczeń.

 Przeciwieństwem dążenia do poprawy wysokości pensji Polaków jest dążenie by mieli oni zabezpieczone "bezpłatne" świadczenia życiowe, na które trzeba ich spodatkować do cna.

"I by ją znienawidził szczerze, własność każdemu się odbierze."

Janusz Szpotański, "Towarzysz Szmaciak" 1965

7.

 Zachętą do inwestowania w służbę zdrowia, rozbudowy konkurencji medycznej i potanienia leczenia byłaby gwarancja powstrzymania się od budowy kolejnych obiektów publicznej służby zdrowia (domy opieki, sanatoria, kurorty, szpitale, przychodnie) w razie wybudowania w mieście, powiecie, województwie prywatnej placówki spełniającej wymagania medyczne. Tak, aby nie tworzyć im dotowanej konkurencji.

 Tymczasem niektórzy demokraci chcą ruszyć wielki program budowy publicznej służby zdrowia. Czyli chcą "komunizmu bez wypaczeń". Jeśli sięgną po rządy to sądy zapewne pozwolą im na ten kolejny krok kolektywizacji zachowań.

                                                                                                          Andrzej Dobrowolski

.